7 Uczuć... Tak po prostu.

(Kadr z filmu 7 Uczuć)


Ten film "przeleżał" u mnie dobrych parę lat, aż do wczorajszego wieczoru, kiedy w końcu postanowiłam go obejrzeć. Kiedyś pochłonięta przesłaniem Dnia świra i Wszyscy jesteśmy Chrystusami nastawiłam się na kolejną produkcję w reżyserii Marka Koterskiego - 7 Uczuć i nie pamiętam, co mi ten plan zaburzyło, ale czasami tak jest, że jak przerwiemy jakąś serię, to szybko do niej nie wrócimy...

Pierwsze Uczucie po objerzeniu tego filmu - Ulga. Spadek napięcia wywołanego symboliką filmu. Wewnętrzny spokój, jakby odeszło wszelkie cierpienie, a górę wzięło zrozumienie. Otucha słowami kończącymi film. Refleksja. Ale o tym poniżej.

Pierwsza Myśl po obejrzeniu 7 Uczuć - Sens wszystkich poradników o wychowaniu dzieci został właśnie zawarty w tym oto filmie. I co mi się szczególnie spodobało, to jedna z ostatnich scen, w których pani woźna wyraziła bardzo jasno, w kilku zdaniach, całą wykładnię wychowania istoty ludzkiej. Zadziwiające jest to, że każde zdanie opatrzone zostało dobitnym polskim wulgaryzmem, przez co ta scena nabrała dodatkowego znaczenia. Mianowicie, że wszystko to, co zostało powiedziane, zawiera w sobie prostotę. Kilka oczywistych, wręcz banalnych, uniwersalnych przekazów. Odniosłam nawet wrażenie, że wszystkie tomy poradników wychowawczych są w tej jednej chwili zupełnie zbędne. Cytuję ten przekaz prawie w całości:

Z dziećmi trzeba rozmawiać. Trzeba. Dzieci trzeba słuchać. [...] Kurwa. Nie pytać dziecka. Nie zadawać pytań, jak nie interesuje cię jego odpowiedź. [...] Nie oceniać. Nie odrzucać. Nie negować, kurwa, myśli i uczuć dziecka. Nie rozkazywać, kurwa, [...]. Szanować godność dziecka. Kurwa. Nie obrażać go. Kurwa. Nie ośmieszać. Kurwa. Nie podważać, kurwa, wiarogodności jego słów. Kurwa, wia-ry-go-dno-ści. Życie we współczesnym, kurwa, świecie i tak już jest wystarczająco trudne. (cyt. z filmu 7 Uczuć)

I ta groteska - dorośli, grający dzieci. Kiedyś się mówiło "stary maleńki" na określenie dziecka, które zachowuje się nieadekwatnie do swojego wieku. Tutaj jakby ciała i dusze bohaterów-dzieci już mocno się zestarzały pod ciężarem traum, które przeżywały. I choć zachowania, zwykłe grymasy na twarzy świadczyły o ich dziecinności, to mało już zostało im z dziecięcej niewinności - przewrotnie pokazano pod koniec dwójkę prawdziwych dzieci, które, wchodząc do szkoły, jeszcze nie wiedziały, co je czeka...

Jedna z ostatnich scen jest dziwnie piękna. Mogłabym zrobić krótką dygresję na temat znaczenia słowa Miłość. I może wywiązałaby się z tego polemika, czy jest definicja Miłości, czy lepiej jest Miłości nie definiować. Czym jest Miłość? Skąd wiem, że kocham? I czy będę wiedzieć, kiedy jestem kochany?

Jakiej Miłości uczymy się przez lata? Z jaką Miłością przychodzimy na świat? I w jakiej Miłości dorastamy?

- A co teraz czujesz?

- Wstyd.

- To dobrze.

- Że się wstydzę?

- Że wiesz, co czujesz. (cyt. z filmu 7 Uczuć)

Czy zatem musimy wiedzieć, czym jest Miłość, czy potrzeba jest nam ją odczuwać... tak po prostu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz